Może dziwnie i nieszczerze to zabrzmi, ale nie odczuwam dyskomfortu związanego z bycia cukrzykiem. Być może to cecha sportowców, że nie narzekają, walczą z pełną determinacją i nie poddają się za łatwo.
Cukrzyca została rozpoznana u mnie w wieku 11 lat. Podczas przyjęcia urodzinowego u mojej cioci zacząłem odczuwać nieprawdopodobnie wielkie pragnienie. Nie byłem po biegu maratońskim ani żadnej wyczerpującej aktywności fizycznej, a na zewnątrz w tym czasie nie panował saharyjski upał. Wypiłem wówczas kilka litrów wody oraz soków. Sytuacja ta wydała się podejrzana mojej mamie, która jest dyplomowaną pielęgniarką – następnego dnia skierowała mnie na podstawowe badania krwi. Poziom mojej glukozy wyniósł wówczas 550 mg/dl. Bardzo szybko trafiłem do szpitala, gdzie poziom ten wzrósł do 750 mg/dl. Pamiętam, że po usłyszeniu diagnozy ogarnął mnie smutek, spodziewałem się najgorszego… Do dziś w pamięci utkwiły mi słowa pani profesor, lekarki, która wręczając mi wypis ze szpitala, powiedziała: „Michał, wręczam Ci kluczyki do twojego samochodu, to jest twoja sprawa, jak będziesz go prowadził”.
Życie od nowa
Po postawieniu diagnozy moje życie obróciło się o 180 stopni. Musiałem nauczyć się podawania sobie insuliny, kilka razy dziennie pomiaru glukozy, dokładnego ważenia jedzenia, wyliczania zamienników węglowodanowych itp. Początki choroby nie były dla mnie proste, ponieważ byłem jeszcze dzieckiem i moje posiłki w szkole musiały różnić się od posiłków pozostałych dzieci. A w tym wieku, żadna różnica w grupie rówieśników, nie jest pożądana. Niestety, ta była ogromna…
Cukrzyca i sport siłowy
Zamiłowanie do sportów siłowych zaczęło się u mnie, kiedy miałem 16 lat. Wtedy, jako piłkarz jednego ze śląskich klubów, doznałem poważnego złamania nogi. Oznaczało to koniec mojej kariery w tej dyscyplinie. Podczas trwania długiej rehabilitacji mój tata zakupił mi podstawowy sprzęt, czyli sztangę, obciążenia, hantle i tak zaczęła się moja przygoda na siłowni. Dodam również, że moją miłością są także sztuki walki, a konkretnie brazylijskie ju-jitsu, o czym świadczą medale zdobyte na zawodach. Tak, jestem chory na cukrzycę i jak łatwo zauważyć – jestem równocześnie bardzo aktywny fizycznie. Nawet tak ciężka choroba nie wyklucza pełnego udziału w życiu. Wymaga to jednak determinacji, konsekwencji i cierpliwości do dokonywania niezliczonej liczby pomiarów glikemii. Również, a może przede wszystkim, podczas aktywności fizycznej.
Wizyty u dietetyka i diabetologa są niezbędne
Myślę, że cukrzyca w pewnym stopniu ogranicza niestety budowanie zawodniczej, kulturystycznej sylwetki. Sporty sylwetkowe często wiążą się z restrykcyjną dietą, bez podjadania słodyczy, cukrów prostych. Niestety – jako osoba chora na cukrzycę podczas hipoglikemii jestem zmuszony do zjedzenia czegoś słodkiego. W moim przypadku idealnie sprawdzają się żelki. Oczywiście nie ma rzeczy niemożliwych, są pewne kompromisy, a ograniczenia można przezwyciężać, mając konkretne, merytoryczne wsparcie. Uważam, że każda osoba chora na cukrzycę powinna korzystać z porad dietetyka oraz diabetologa. Dzięki wizytom u dietetyka dowiedziałem się, jakie produkty żywieniowe wpływają pozytywnie na mój organizm, co powinienem jeść przed treningiem, a co po nim. Diabetolog z kolei pomaga dobierać mi odpowiednie dawki insuliny, dostosowane do mojej diety, a także kieruje mnie na okresowe wizyty kontrolne do szpitala, gdzie przechodzę szereg potrzebnych mi badań. Taki pakiet jest korzystny nie tylko dla sportowca. W przypadku podejmowania wysiłku fizycznego ponad ogólnie przyjęte normy rekreacji ważne jest jednak, aby dietetyk potrafił sprawnie oszacować zużycie węglowodanów podczas treningu, dobrać po posiłkową regenerację żywieniową oraz stymulować fizjologicznie kontrolowaną hipertrofię. Bardzo trudno jest znaleźć dobrego dietetyka, znającego tak doskonale również zagadnienia z fizjologii wysiłku, patofizjologii, dietetyki sportowej – a przy okazji znającego się na psychologii.
Wszystko trzeba skrupulatnie kontrolować
Każdy dzień zaczynam od obowiązkowego pomiaru glukozy. Pełnowartościowe posiłki staram się spożywać co 3-4 godziny. Bardzo ważne, aby przed każdym posiłkiem zbadać poziom cukru, ponieważ muszę dobrać odpowiednią dawkę insuliny. Mój trening siłowy czy trening ju-jitsu niczym nie różnią się od treningu osób bez cukrzycy. Tak samo muszę ciężko trenować, a efekty nie przychodzą same. Ja jednak, w przeciwieństwie do innych zdrowych sportowców, muszę pamiętać o pomiarach cukru przed, w trakcie oraz po skończonym treningu. W przypadku ćwiczeń siłowych z dużym obciążeniem charakter pracy jest beztlenowy, a substratami energetycznymi w pokrywaniu zapotrzebowania energetycznego mięśni są węglowodany. Muszę uważać, aby ich poziom nie obniżył się za bardzo, co mogłoby pociągnąć za sobą gwałtowną hipoglikemię. Wszystko trzeba zatem skrupulatnie kontrolować, niestety czasami kilkukrotnie podczas jednego treningu. Aby efekty mojej pracy nie poszły na marne i aby mój organizm w pełni podparty był odpowiednimi składnikami, wspieram się stosowną suplementacją. W swoim codziennym jadłospisie dodatkowo stosuję: kompleks witamin, kwasy Omega-3, białko (po treningu oraz do posiłków na słodko) oraz odżywkę węglowodanową. Oczywiście dbam także o właściwe nawodnienie organizmu.
Z pytaniem najlepiej zwrócić się do specjalisty
Życia z cukrzycą człowiek musi się nauczyć. Nikt nie rodzi się ze świadomością na temat zaburzeń w pracy trzustki, a w szkole bardzo selektywnie omawia się choroby cywilizacyjne. Początkowo całą wiedzę niezbędną do prawidłowego funkcjonowania z cukrzycą, glukometrem i insuliną pozyskałem od lekarzy, dietetyków, innych osób chorych. Dużo czytałem na ten temat w internecie, chociaż trudno jest zweryfikować rzetelność merytoryczną wszystkich informacji. Teraz bazuję głównie na własnym, długoletnim doświadczeniu. Jeśli mam problem lub pytanie, zawsze zwracam się o pomoc do dietetyka lub diabetologa, z którymi współpracuję.
Moimi marzeniami cukrzyka, ale i z drugiej strony normalnego młodego mężczyzny, jest założenie szczęśliwej rodziny, rozwijanie się zawodowo oraz zostanie mistrzem świata w brazylijskim ju-jitsu. A co mi tam… W marzeniach ograniczać się nie trzeba, a nawet nie wolno.
Średnia ocena: Brak ocen